2 posters
boisko przy parku
Ivy Silverstone- Admin
- Stan cywilny : panna Orientacja : hetero Liczba postów : 365
Zdolność : Absorpcja mocy innych. Join date : 19/05/2011
Skąd : Illinoisy
Zajęcie : xxx
- Post n°1
boisko przy parku
Ivy Silverstone- Admin
- Stan cywilny : panna Orientacja : hetero Liczba postów : 365
Zdolność : Absorpcja mocy innych. Join date : 19/05/2011
Skąd : Illinoisy
Zajęcie : xxx
- Post n°2
Re: boisko przy parku
Dziewczyna, brunetka w krótkich brązowych materiałowych spodenkach i białym topie, jak i trampkach usiadła na trybunach przy betonowym boisku do kosza. Drewniana ławka dość dziwnie nieprzyjemnie i niebezpiecznie zaskrzypiała, tak, że nie wykonywała już jakichś większych ruchów by nagłym sposobem nie wylądować pod nią. Kto wie ile już miała, a to boisko i te trybuny znała jeszcze od małego. Miała ze sobą piłkę do kosza czerwono-czarną, tak jakby od początku miała zamiar grać. Cóż bo miała, jednak liczyła, że kogoś tutaj znajdzie i sama grać nie będzie. Jednak najwyraźniej się przeliczyła, gdyż ku jej zaskoczeniu miejsce owiewało pustkami.
Także piłka leżała pod jej nogami, a sama odchyliła się lekko by oprzeć się rękami za sobą. Kasztanowe włosy spłynęły przy tym w dół. Zadarła jednocześnie podbródek do góry, gdzie słoneczne promienie wręcz ją poraziły. Dlatego być może okulary przeciwsłoneczne jakie miała na głowie, zostały umieszczone na nosie zaraz później, zasłaniając jej oczy i chroniąc przed nimi.
Kącik ust na jej perlistej twarzy drgnął niespodziewanie by zaraz mógł pojawić się uśmiech. Delikatny wprawdzie, ale uśmiech to zawsze uśmiech.
Zdała sobie sprawę, że musi wziąć się za szukanie pracy w klubie, bo ostatnio nie miała żadnych zleceń. Zaczęła się zastanawiać, czy znajdzie w sobie w ogóle na to chęci, gdyż ostatnio nie wiedzieć czemu złapał ją leń. A może to był lekki dołek? Cóż jedno wiąże się z drugim, a robotę trzeba będzie i tak znaleźć.
Także piłka leżała pod jej nogami, a sama odchyliła się lekko by oprzeć się rękami za sobą. Kasztanowe włosy spłynęły przy tym w dół. Zadarła jednocześnie podbródek do góry, gdzie słoneczne promienie wręcz ją poraziły. Dlatego być może okulary przeciwsłoneczne jakie miała na głowie, zostały umieszczone na nosie zaraz później, zasłaniając jej oczy i chroniąc przed nimi.
Kącik ust na jej perlistej twarzy drgnął niespodziewanie by zaraz mógł pojawić się uśmiech. Delikatny wprawdzie, ale uśmiech to zawsze uśmiech.
Zdała sobie sprawę, że musi wziąć się za szukanie pracy w klubie, bo ostatnio nie miała żadnych zleceń. Zaczęła się zastanawiać, czy znajdzie w sobie w ogóle na to chęci, gdyż ostatnio nie wiedzieć czemu złapał ją leń. A może to był lekki dołek? Cóż jedno wiąże się z drugim, a robotę trzeba będzie i tak znaleźć.
Vincent Black- Liczba postów : 8
Join date : 28/05/2011
- Post n°3
Re: boisko przy parku
Szedł powoli przed siebie chodnikiem wyłożonym szarą kostką brukową. Uśmiechnął się lekko i zaczął ostrożnie stąpać po kostce, przypominając sobie zabawę z dzieciństwa, w której przede wszystkim chodziło o to by nie nadepnąć na łączenie kostki. Zaśmiał się widząc, że w tej chwili jego czerwony trampek zajmuje o wiele więcej miejsca niż dziecięcy bucik i po prostu się nie mieści. Przechodził koło boiska do koszykówki, planował jedynie udać się na krótki popołudniowy spacer, jednak kiedy zauważył że za siatką, na trawniku, leży jakaś niechciana piłka do kosza, pozwolił sobie ją podnieść i wejść na zupełnie puste boisko. Zauważył jedynie jakąś sylwetkę siedzącą na trybunach, jednak zanim do niej podszedł, wyskoczył i rzucił piłkę o tablicę, a ta odbijając się trafiła do kosza. Złapał ją od razu i ruszył w stronę rozlatującej się ławeczki. Nie był odpowiednio ubrany, czarne rurki, biały t-shirt i sportowa, szara marynarka nie nadawały się na dłuższą grę. Nie widział zbytnio osoby która tam siedziała, nie to że Black był ślepy, choć faktycznie może przydałyby się jakieś okulary, promienie słońca uniemożliwiały zidentyfikowanie owej osoby, jedyne co zauważył to fakt, że była to kobieta.
- To twoje?- zapytał unosząc przed siebie piłkę i mrużąc nieco oczy.
- To twoje?- zapytał unosząc przed siebie piłkę i mrużąc nieco oczy.
Ivy Silverstone- Admin
- Stan cywilny : panna Orientacja : hetero Liczba postów : 365
Zdolność : Absorpcja mocy innych. Join date : 19/05/2011
Skąd : Illinoisy
Zajęcie : xxx
- Post n°4
Re: boisko przy parku
Przez chwilę jeszcze zastanawiała się nad paroma kwestiami.
W pewnym momencie wyprostowała się, ściągnęła okulary, które trafiły zaraz potem na jeden szczebel ławki i złapała w dłonie czerwono-czarną twardą piłkę, rzuciła nią w stronę kosza dość mocno jak na nią, jednak ten był za daleko, a ona nie miała nie wiadomo jak dużej siły i tylko odbiła się od betonowej powierzchni, by po kolejnych odbiciach dotrzeć na drugą stronę boiska. Westchnęła cichutko, jakby właściwie miała nadzieję, że trafi. No, ale nic z tego, jak widać to nie był jej dzień do szczęścia, a raczej głupiego farta. I już wzięła z powrotem okulary przeciwsłoneczne w kolorze ciemno bordowych w dłonie i miała je założyć, gdy dostrzegła, że ktoś wyręczył ją we wzięciu piłki. Zmrużyła momentalnie powieki chcąc zobaczyć kto to taki. I aż musiała jednak założyć okulary by sobie to ułatwić, bo promienie słoneczne łaskawe nie były i nie pomagały.
Trafił do kosza. Aż wyobraziła sobie, że to ona przed chwilą właśnie w ten oto sposób jeśli chodzi o piłkę blisko kosza trafiła.
-No no, nieźle -rzuciła pierwsze co z małym uśmiechem,gdy to podszedł do niej i powiedział swoje pytanie. -Tak moja -dodała od razu do tego. Sama dopiero po paru chwilach poznała chłopaka. A może to głos ją naprowadził? Bo już od samego początku wydał się jej znany.
-Czekaj! -wręcz zareagowała nagle i aż odruchowo wstała z ławki na proste nogi i do tego jeszcze ściągnęła okulary, zaciskając ich rączkę w jednej w pięści. -Czy ty?.. Vincent, to ty? -mówiła to już niedowierzająco, jakby myślała, że jej się to wydaje.
W pewnym momencie wyprostowała się, ściągnęła okulary, które trafiły zaraz potem na jeden szczebel ławki i złapała w dłonie czerwono-czarną twardą piłkę, rzuciła nią w stronę kosza dość mocno jak na nią, jednak ten był za daleko, a ona nie miała nie wiadomo jak dużej siły i tylko odbiła się od betonowej powierzchni, by po kolejnych odbiciach dotrzeć na drugą stronę boiska. Westchnęła cichutko, jakby właściwie miała nadzieję, że trafi. No, ale nic z tego, jak widać to nie był jej dzień do szczęścia, a raczej głupiego farta. I już wzięła z powrotem okulary przeciwsłoneczne w kolorze ciemno bordowych w dłonie i miała je założyć, gdy dostrzegła, że ktoś wyręczył ją we wzięciu piłki. Zmrużyła momentalnie powieki chcąc zobaczyć kto to taki. I aż musiała jednak założyć okulary by sobie to ułatwić, bo promienie słoneczne łaskawe nie były i nie pomagały.
Trafił do kosza. Aż wyobraziła sobie, że to ona przed chwilą właśnie w ten oto sposób jeśli chodzi o piłkę blisko kosza trafiła.
-No no, nieźle -rzuciła pierwsze co z małym uśmiechem,gdy to podszedł do niej i powiedział swoje pytanie. -Tak moja -dodała od razu do tego. Sama dopiero po paru chwilach poznała chłopaka. A może to głos ją naprowadził? Bo już od samego początku wydał się jej znany.
-Czekaj! -wręcz zareagowała nagle i aż odruchowo wstała z ławki na proste nogi i do tego jeszcze ściągnęła okulary, zaciskając ich rączkę w jednej w pięści. -Czy ty?.. Vincent, to ty? -mówiła to już niedowierzająco, jakby myślała, że jej się to wydaje.
Vincent Black- Liczba postów : 8
Join date : 28/05/2011
- Post n°5
Re: boisko przy parku
Dzisiejszy dzień chyba ogólnie nie był najszczęśliwszym dniem dla kogokolwiek. Jak zwykle był zwalony robotą i nie był w stanie się z tym wszystkim odrobić, ciągle ktoś coś od niego chciał, lista wszystkich obowiązków, spraw które ma załatwić, z każdą chwilą się wydłużała, a Vincenta wręcz w ogóle to nie ruszało. Czekał jedynie na wieczór, kiedy znając życie zaszyje się w jakimś w pubie z wspaniałą muzyką w jego klimatach i będzie mógł wypić drinka, zrelaksować się z dala od tego całego zgiełku.
- Dzięki.- rzucił jeszcze z lekkim uśmiechem i już miał się odwrócić na pięcie i wrócić do spacerowania, kiedy usłyszał głos dziewczyny. Zdziwiony spojrzał na nią i dopiero kiedy wstała mógł ujrzeć dokładnie jej twarz. Zmarszczył brwi zastanawiając się przez chwile skąd ją zna, dopiero kiedy wypowiedziała jego imię zidentyfikował jej głos, kojarzący mu się jedynie z czułym szeptem do jego ucha, po chwili już każdy element jej wygląd powoli zaczynał zgadzać się z tym, co zostało mu w pamięci.
- Alicia??- zapytał cicho, stojąc jak wryty. Nie spodziewał się czegoś takiego, mimo wszystko niewątpliwie to właśnie panna Silverstone stała przed nim z podobnie zdziwioną miną.- Co ty tu robisz?- wydukał w końcu, patrząc na nią uważnie.
- Dzięki.- rzucił jeszcze z lekkim uśmiechem i już miał się odwrócić na pięcie i wrócić do spacerowania, kiedy usłyszał głos dziewczyny. Zdziwiony spojrzał na nią i dopiero kiedy wstała mógł ujrzeć dokładnie jej twarz. Zmarszczył brwi zastanawiając się przez chwile skąd ją zna, dopiero kiedy wypowiedziała jego imię zidentyfikował jej głos, kojarzący mu się jedynie z czułym szeptem do jego ucha, po chwili już każdy element jej wygląd powoli zaczynał zgadzać się z tym, co zostało mu w pamięci.
- Alicia??- zapytał cicho, stojąc jak wryty. Nie spodziewał się czegoś takiego, mimo wszystko niewątpliwie to właśnie panna Silverstone stała przed nim z podobnie zdziwioną miną.- Co ty tu robisz?- wydukał w końcu, patrząc na nią uważnie.
Ivy Silverstone- Admin
- Stan cywilny : panna Orientacja : hetero Liczba postów : 365
Zdolność : Absorpcja mocy innych. Join date : 19/05/2011
Skąd : Illinoisy
Zajęcie : xxx
- Post n°6
Re: boisko przy parku
Dla niej był to kolejny dzień z serii :"Hulaj duszo, ciele jak tylko sobie pragniesz do woli!". Nawet jej praca mimo czasami zjadania nerwów, gdy to coś nie szło po jej myśli była dla niej przyjemnością. W końcu komu nie podobałoby się pracować w klubie, w którym jednocześnie można popijać sobie drinki, a jedynym obowiązkiem jest dopilnowanie wszystkiego do perfekt. Organizowała imprezy. Cóż, robota dość nietypowa, bo to o imprezy klubowe chodziło. Jednak nikt nie zdaje sobie sprawy jak to jest ważne, by cała ekipa jakoś funkcjonowała podczas imprez. Studia też nie były takie złe, gdyż architektura była dla niej wręcz stworzona.
Jednak ostatnio zrobiła sobie chwilową przerwę. Nie jest typową pracoholiczką, o nie! Ona po prostu może robić to co lubi, ale szybko się nudzi tym samym i musi poszukać czegoś nowego. Ostatnio na przykład zapisała się na surfowanie i już jest po paru lekcjach.
Uniosła nieco ramiona, jakby to było nic takiego, ta pochwała i uśmiechnęła się do tego lekko.
Na jego wypowiedzenie jej imienia, zaśmiała się mimowolnie, gdzie jednocześnie jej twarz przybrała rozpogodzenia i wyrazu szczęścia. Bez czekania i niczego, już dla niej zbędnego przeskoczyła na stopień niżej trybun, przez jedną z ławek jeszcze, gdyż mimo wszystko był niżej i zarzuciła mu ręce na szyję, uściskawszy go. To nic, że w ostatnim szczeblu ławki jej noga zahaczyła się przez co o mało nie grzmotnęła w dół.
Cóż musiała jakoś odreagować to, że tyle go nie widziała, a jego bliskość zawsze była przyjemna. Gdzie chciała zobaczyć, czy dalej to tak działa. Tak samo jak dawniej, gdy to byli razem... ale jak jest?
-Jak miło cię widzieć Vinc -zaczęła, dyskretnie musnąwszy jedno miejsce na jego szyi, które dawniej całowała dość często. Cóż pozwoliła sobie na to, bo to nic złego prawda? Ot, podobny do przyjacielskiego według niej gestu. Chociaż kogo to obchodzi... chciała to zrobić i zrobiła, nie zapominając o wciągnięciu do nosa jego zapachu bardzo dyskretnie. Odchyliła się do tyłu głową, by spojrzeć na jego twarz i z uśmiechem dodać:
-Mieszkam tu, nie pamiętasz? Illinoisy, mój dom? -zapytała rozbawiona, zastanawiając się czy pamiętał jak mu mówiła raz, że mieszka w tym mieście. No, ale cóż to było dawno i raz, tak na szybko, więc można było tego nie wiedzieć.
Jednak ostatnio zrobiła sobie chwilową przerwę. Nie jest typową pracoholiczką, o nie! Ona po prostu może robić to co lubi, ale szybko się nudzi tym samym i musi poszukać czegoś nowego. Ostatnio na przykład zapisała się na surfowanie i już jest po paru lekcjach.
Uniosła nieco ramiona, jakby to było nic takiego, ta pochwała i uśmiechnęła się do tego lekko.
Na jego wypowiedzenie jej imienia, zaśmiała się mimowolnie, gdzie jednocześnie jej twarz przybrała rozpogodzenia i wyrazu szczęścia. Bez czekania i niczego, już dla niej zbędnego przeskoczyła na stopień niżej trybun, przez jedną z ławek jeszcze, gdyż mimo wszystko był niżej i zarzuciła mu ręce na szyję, uściskawszy go. To nic, że w ostatnim szczeblu ławki jej noga zahaczyła się przez co o mało nie grzmotnęła w dół.
Cóż musiała jakoś odreagować to, że tyle go nie widziała, a jego bliskość zawsze była przyjemna. Gdzie chciała zobaczyć, czy dalej to tak działa. Tak samo jak dawniej, gdy to byli razem... ale jak jest?
-Jak miło cię widzieć Vinc -zaczęła, dyskretnie musnąwszy jedno miejsce na jego szyi, które dawniej całowała dość często. Cóż pozwoliła sobie na to, bo to nic złego prawda? Ot, podobny do przyjacielskiego według niej gestu. Chociaż kogo to obchodzi... chciała to zrobić i zrobiła, nie zapominając o wciągnięciu do nosa jego zapachu bardzo dyskretnie. Odchyliła się do tyłu głową, by spojrzeć na jego twarz i z uśmiechem dodać:
-Mieszkam tu, nie pamiętasz? Illinoisy, mój dom? -zapytała rozbawiona, zastanawiając się czy pamiętał jak mu mówiła raz, że mieszka w tym mieście. No, ale cóż to było dawno i raz, tak na szybko, więc można było tego nie wiedzieć.
Vincent Black- Liczba postów : 8
Join date : 28/05/2011
- Post n°7
Re: boisko przy parku
Dziennikarstwo było jedną z jego największych pasji, uwielbiał zbierać materiały i pisać kolejne artykuły poruszające zarówno samego redaktora naczelnego jak i czytelników. Mimo wszystko od czasu do czasu był lekko zmęczony, chociaż wchodzenie do redakcji i znajdywanie kolejnego tematu dawało mu porządnego energetycznego kopa, to jednak wychodząc z niej czuł się po prostu wypompowany. Wracał do domu wlekąc się po ulicach miasta i jedyne na co było go stać to na walnięcie się na łózko. Można niestety stwierdzić że był w jakimś wczesnym stadium pracoholizmu, nie zauważył kiedy dokładnie jego życie stało się pracą. Może chodziło o prywatne życie? Teoretycznie miał dziecko, choć na dobrą sprawę nie wiedział co z nim się dzieje, zostawił większość przyjaciół w swoim rodzinnym miasteczku, kobiety jedynie gościły w jego łóżku, bo nie dopuszczał żadnej innej więzi... był tym zmęczony, potrzebował odmiany i kogoś kto wskaże mu dobrą drogę, ale na dobrą sprawę jeszcze tego nie zaakceptował i nie przyznał się do tego że jego życie jest puste, a on stał się typowym pracoholikiem.
Wyszczerzył się i widząc jej potknięcie przybliżył się nieco, by złapać dziewczynę w swoje objęcia zanim runęłaby na ziemię. Śmiejąc się przytulił ją do siebie mocno, przypominając sobie jak często dawniej to robili.
- Mogę powiedzieć to samo.- wymruczał wprost w jej czuprynę, którą miał na wysokości ust. Delikatne muśnięcie wywołało u niego jeszcze szerszy uśmiech. Spojrzał nieco w dół na jej stopy.
- Nic ci nie jest?- zapytał wesoło, jednak nadal nie puszczał jej dla pewności. Musiał przyznać że chyba używała dokładnie tego samego szamponu co wtedy, dokładnie pamiętał tą woń, tak samo jak woń jej rozgrzanego ciała wysmarowanego olejkiem do opalania... właściwie w tej chwili przypominał sobie dokładnie każdy szczegół.
- Naprawdę?- zdziwił się nieco, marszcząc brwi.- Nie wiedziałem, pewnie musiałem o tym zapomnieć. Jaki ten świat mały... ja również teraz tutaj mieszkam.- stwierdził po czym odetchnął głęboko, nadal ciesząc się z tego spotkania.
Wyszczerzył się i widząc jej potknięcie przybliżył się nieco, by złapać dziewczynę w swoje objęcia zanim runęłaby na ziemię. Śmiejąc się przytulił ją do siebie mocno, przypominając sobie jak często dawniej to robili.
- Mogę powiedzieć to samo.- wymruczał wprost w jej czuprynę, którą miał na wysokości ust. Delikatne muśnięcie wywołało u niego jeszcze szerszy uśmiech. Spojrzał nieco w dół na jej stopy.
- Nic ci nie jest?- zapytał wesoło, jednak nadal nie puszczał jej dla pewności. Musiał przyznać że chyba używała dokładnie tego samego szamponu co wtedy, dokładnie pamiętał tą woń, tak samo jak woń jej rozgrzanego ciała wysmarowanego olejkiem do opalania... właściwie w tej chwili przypominał sobie dokładnie każdy szczegół.
- Naprawdę?- zdziwił się nieco, marszcząc brwi.- Nie wiedziałem, pewnie musiałem o tym zapomnieć. Jaki ten świat mały... ja również teraz tutaj mieszkam.- stwierdził po czym odetchnął głęboko, nadal ciesząc się z tego spotkania.
Ivy Silverstone- Admin
- Stan cywilny : panna Orientacja : hetero Liczba postów : 365
Zdolność : Absorpcja mocy innych. Join date : 19/05/2011
Skąd : Illinoisy
Zajęcie : xxx
- Post n°8
Re: boisko przy parku
Znała go, a przynajmniej tak mogłoby się wydawać. Wiedziała o nim wszystko i jednocześnie nic. Gdyby próbowała usilnie przypomnieć sobie jakąś ważną informację na jego temat i wydawałoby jej się, że na pewno, na stówę ją zna! W końcu inaczej być nie może, to skończyło by się na zrezygnowanym westchnięciu i myśli "Cholera co się z nami stało?! Dawniej nie miałam takiego problemu w formie dużegoo znaku zapytania. Makabra".
Czas. Ten sprawił, że mimo dawnej bliskości i dobrego domysłu co do drugiej osoby... wszystko nie było już te same. Nie było tak jak dawniej. Gdzie pojawiło się wiele rzeczy o których ani jedno, ani drugie nie ma pojęcie względem siebie.
Ostatnio sama jest dość nierozgarnięta porankami, w których ciężko jest jej rankiem zwlec się z łóżka. Dzwonienie budzika za każdym razem kończy się jego rozwaleniem, gdyż jej elektryczna zdolność jaką posiada wtedy nie jest zależna od niej. Budzik siada i tyle, zatrzymując się, albo po prostu zostanie po nim tylko kawałek jego zawartości, gdzie reszta uległa spaleniu.
Nierozgarnięcie mogło się przerodzić w byciu, w niebezpieczeństwie. Jednak dziewczyna miała zawsze więcej farta i szczęścia jeśli chodzi o takiego typu sprawy. I to objawiło się teraz, gdy to ławka mogła, chodź nie musiała... miała stać się jej katem na "dzień dobry". I brakowało by jeszcze tutaj jakiegoś wrednego uśmieszku.
Miał dziecko. Tego to ona nie wiedziała, ale wieść z pewnością powaliłaby ją z nóg.
-Jak zawsze ratujesz z opresji -rzuciła zrobiwszy jednocześnie w seksowny sposób brewki. By zaraz potem dość melodyjnie ugościć go słodkim śmiechem. Ten zawsze przyciągał, gdyż śmiech nie był rodem z wydzierania się, albo broń boże! dławienia.
On jak dla niej zdecydowanie zmienił zapach perfum, albo wody kolońskiej. Była inna, bardziej mocniejsza, ale jednocześnie bardziej przyciągająca.
Poprawiła się , stając na baczność i puszczając się go i jednocześnie ulatniając się z jego uścisku. Cóż, co za dużo to nie zdrowo. A ona nie widziała go wieki! Od tego czasu.. czasu kiedy musiała powiedzieć "Wyjeżdżam".
Przechyliła lekko głowę i uśmiechnęła się dość wrednie, ale i też śmiesznie z lekka.
-Taa, bo po co pamiętać takie szczegóły. Jakbym się ciebie zapytała, jakiego koloru bieliznę najbardziej lubię to byś od razu mi tutaj ładnie wyśpiewał co i jak.
Czerwona, czerwona, czerwona... musi to pamiętać, jak nic! Owe myśli spowodowały również nadgryzienie lekko dolnej wargi.
Nagle z kieszeni Vincenta dobiegło dzwonienie. Musiał odebrać, gdyż telefon był w istocie bardzo ważny. Przez co zniknął jej z oczu na dobra chwilę. Sama korzystając ze sposobności zadzwoniła do Megan, jej najlepszej przyjaciółki, by powiedzieć jej, że spotkała się z nim. W sumie aż musiała się tym podzielić z kimś, bo dalej nie mogła w to uwierzyć, niczym "A niech mnie ktoś uszczypnie!".
Gdy wrócił musiał ją opuścić, gdyż miał coś ważnego do załatwienia, nagle. Co wynikło z jego telefonu, bo zadowolony nim nie był, jak zdążyła zauważyć. Wymienili się numerami, by mimo wszystko spotkać się po raz kolejny, niedługo.
I tak rozeszli się w dwie inne strony, gdyż sama Ali opuściła boisko.
<zt oboje>
Skończyłam grę, bo strasznie dłuuuugo cię nie ma ;P
Czas. Ten sprawił, że mimo dawnej bliskości i dobrego domysłu co do drugiej osoby... wszystko nie było już te same. Nie było tak jak dawniej. Gdzie pojawiło się wiele rzeczy o których ani jedno, ani drugie nie ma pojęcie względem siebie.
Ostatnio sama jest dość nierozgarnięta porankami, w których ciężko jest jej rankiem zwlec się z łóżka. Dzwonienie budzika za każdym razem kończy się jego rozwaleniem, gdyż jej elektryczna zdolność jaką posiada wtedy nie jest zależna od niej. Budzik siada i tyle, zatrzymując się, albo po prostu zostanie po nim tylko kawałek jego zawartości, gdzie reszta uległa spaleniu.
Nierozgarnięcie mogło się przerodzić w byciu, w niebezpieczeństwie. Jednak dziewczyna miała zawsze więcej farta i szczęścia jeśli chodzi o takiego typu sprawy. I to objawiło się teraz, gdy to ławka mogła, chodź nie musiała... miała stać się jej katem na "dzień dobry". I brakowało by jeszcze tutaj jakiegoś wrednego uśmieszku.
Miał dziecko. Tego to ona nie wiedziała, ale wieść z pewnością powaliłaby ją z nóg.
-Jak zawsze ratujesz z opresji -rzuciła zrobiwszy jednocześnie w seksowny sposób brewki. By zaraz potem dość melodyjnie ugościć go słodkim śmiechem. Ten zawsze przyciągał, gdyż śmiech nie był rodem z wydzierania się, albo broń boże! dławienia.
On jak dla niej zdecydowanie zmienił zapach perfum, albo wody kolońskiej. Była inna, bardziej mocniejsza, ale jednocześnie bardziej przyciągająca.
Poprawiła się , stając na baczność i puszczając się go i jednocześnie ulatniając się z jego uścisku. Cóż, co za dużo to nie zdrowo. A ona nie widziała go wieki! Od tego czasu.. czasu kiedy musiała powiedzieć "Wyjeżdżam".
Przechyliła lekko głowę i uśmiechnęła się dość wrednie, ale i też śmiesznie z lekka.
-Taa, bo po co pamiętać takie szczegóły. Jakbym się ciebie zapytała, jakiego koloru bieliznę najbardziej lubię to byś od razu mi tutaj ładnie wyśpiewał co i jak.
Czerwona, czerwona, czerwona... musi to pamiętać, jak nic! Owe myśli spowodowały również nadgryzienie lekko dolnej wargi.
Nagle z kieszeni Vincenta dobiegło dzwonienie. Musiał odebrać, gdyż telefon był w istocie bardzo ważny. Przez co zniknął jej z oczu na dobra chwilę. Sama korzystając ze sposobności zadzwoniła do Megan, jej najlepszej przyjaciółki, by powiedzieć jej, że spotkała się z nim. W sumie aż musiała się tym podzielić z kimś, bo dalej nie mogła w to uwierzyć, niczym "A niech mnie ktoś uszczypnie!".
Gdy wrócił musiał ją opuścić, gdyż miał coś ważnego do załatwienia, nagle. Co wynikło z jego telefonu, bo zadowolony nim nie był, jak zdążyła zauważyć. Wymienili się numerami, by mimo wszystko spotkać się po raz kolejny, niedługo.
I tak rozeszli się w dwie inne strony, gdyż sama Ali opuściła boisko.
<zt oboje>
Skończyłam grę, bo strasznie dłuuuugo cię nie ma ;P